środa, 25 lutego 2015

GOŚĆ Z KOLUMBII

Dziś na języku angielskim mieliśmy wspaniałego gościa! Odwiedziła nas Nadieska z Kolumbii i opowiedziała o swoim pięknym kraju, obyczajach, historii i tradycjach.
Nie zabrakło gier i konkursów jak również nauki nowych angielskich słówek :-)
Było wspaniale - zapraszamy ponownie!!!
Ewelina Myszor





niedziela, 22 lutego 2015

POŻEGNANIE KARNAWAŁU

We wtorek - w same ostatki pożegnaliśmy karnawał. Nie było balu karnawałowego, ale i tak dobrze się bawiliśmy.
 Było za to głosowanie na najciekawsze nakrycie głowy. A Wam które się najbardziej podoba?

ZAJĘCIA... TROCHĘ INNE.

Czasem prosimy panią o "trochę przedszkola w szkole". Ale nie wszyscy chcą się bawić. Wtedy wyjściem są nasze "zajęcia wolne". Dlaczego wolne? Bo wolno robić bardzo wiele: czytać, pisać bajkę, rysować, budować z klocków, rozwiązywać zadania w piórniczkach albo układać kółka na palecie... Albo urządzać konkurs, kto ułoży więcej wyrazów, albo kto więcej razy przeskoczy przez skakankę... Czasem bawimy się w sklep albo w szkołę... Można też robić z panią takie zadania, jakich nie robimy na lekcji. Jaka to frajda, kiedy się uda rozwiązać!







NA SANKACH

Kiedy jeszcze była zima i był śnieg wszędzie, poszliśmy na sanki. Razem z nami poszły mama Emilki i mama Amelki. Zabawa była pyszna, choć na zakończenie jeden z kolegów zepsuł bałwana, którego ulepiły dzieci... Szkoda - był bardzo ładny.


wtorek, 17 lutego 2015

SŁODKA STRONA KRAKOWA

Jeszcze przed feriami pojechaliśmy do Krakowa. Podróż trwała długo (oj, za długo!) i wszyscy chcieli już być na miejscu. Trzeba było rozprostować nogi i zjeść coś, żeby mieć siłę na zwiedzanie.


I wreszcie - KRAKÓW! Wprawdzie to dawna stolica, ale my poznaliśmy jego słodką stronę - byliśmy w najmniejszej fabryce świata (chyba!) - w fabryce cukierków! Obejrzeliśmy, jak robi się cukrową masę, jak robi się ręcznie cukierki, a potem każdy mógł ulepić lub odcisnąć swojego własnego lizaka.



Z fabryki poszliśmy na Rynek - obejrzeć ołtarz Wita Stwosza, Sukiennice, szopki krakowskie, nakarmić gołębie... i... koniecznie kupić precle.
W drodze do Kościoła Mariackiego spotkaliśmy - żywy posąg. Aż podskoczyliśmy, kiedy nagle się poruszył.


Potem poszliśmy obejrzeć ołtarz Wita Stwosza. Pani powiedziała, że jest legenda, że podczas remontu znaleziono żółtą ciżemkę. CO TO JEST LEGENDA? CO TO JEST CIŻEMKA? Pani obiecała nam opowiedzieć po powrocie do domu... 
W kościele wisiał znak, że nie wolno robić zdjęć. Pani pstryknęła jedno i Kamil powiedział, że tu nie wolno, ale pani wyjaśniła, że zdjęcie zrobiła nam, gdyby ktoś nie wierzył, że byliśmy przed ołtarzem. Rzeczywiście.


Potem spotkaliśmy prawdziwego szlachcica. Pani powiedziała, że kiedyś właśnie tak chodzili ubrani panowie. No, nie wszyscy, tylko szlachta. 
Od tego krakowskiego szlachcica dostaliśmy zaproszenie do Krakowa.


Karmienie gołębi to świetna zabawa...



Podziwialiśmy dorożki - były jak ZACZAROWANE...
Potem obiad u Babci Maliny,


szopki...


...i spacerkiem w stronę Wawelu. Niestety, Smok Wawelski poszedł już spać. No, to wróciliśmy do domu. Ale chyba pojedziemy do Krakowa. W końcu mamy  zaproszenie od prawdziwego krakowskiego szlachcica!    

Więcej zdjęć tutaj...