środa, 26 stycznia 2011

Bajki mojej córki...

Kiedy moje córki były małe, wieczorem padało sakramentalne: "Opowiedz nam bajkę o..." I tu pomysłów było tyle, żeby bajka się przypadkiem nie powtórzyła. Było jednak kilka takich, które wracały. No i wtedy z kolei słyszałam: "To przecież nie tak było. Nie pamiętasz?" Musiałam bardzo pilnować, żeby czegoś nie zmienić, nie poplątać... Jedną z nich była ta o Koniku Polnym. Pomysł był Sary, a ja ulepiłam z niego taką małą bajkę... dydaktyczną? pedagogiczną?... etam ;) Grunt, że się podobała. Może jeszcze komuś się spodoba? Teraz dedykuję ją mojemu Szymkowi, który wczoraj skończył pięć lat.

BAJKA O KONIKU POLNYM.
 Na skraju łąki mieszkał Konik Polny. Potrafił bardzo szybko biegać i skakać, jak to wszystkie koniki polne. Lubił to. A najbardziej w świecie lubił się ścigać z innymi zwierzątkami. Zawsze wygrywał i potem skakał aż pod niebo i wrzeszczał na całe gardło: "Hurra! Wygrałem! Znowu wygrałem! Jestem najlepszy! Hurra! Jestem mistrzem! Jestem Supermistrzem! Jestem extra!!"
 Po jakimś czasie nikt już nie chciał ścigać się z Konikiem Polnym. Nikt nie lubi zawsze przegrywać.
 Konik Polny został sam.
 Któregoś wieczora spacerował po łące i widział, jak żuczki grają w kule, biedronki liczą sobie kropki i przyklejają te, które im odpadały, a mrówki siedzą przy ognisku i śpiewają. Pod wielkim liściem siedzi sobie rodzina Ślimaków i je kolację, a pani Ślimakowa dolewa wszystkim herbaty z pękatego dzbanka.
 Smutno zrobiło się Konikowi Polnemu. Nikt nie zaprosił go do siebie. Chodził sam jak palec. Nagle ujrzał Księżyc.
-Powiedz mi,Księżycu, dlaczego nikt mnie nie lubi? Jestem taki  samotny...
-Nie wiesz? Naprawdę?
Konik Polny spuścił głowę i już o nic nie pytał.
Pewnego słonecznego popołudnia spacerował Konik skrajem łąki, kiedy usłyszał straszny lament. To Ślimaczek Rozrabiaczek płakał głośno, bo skakał z wielkiego kamienia i skręcił nóżkę. Teraz bolała go bardzo i nie pomagały okłady. Martwiła się Mama Ślimakowa, że będzie cierpiał do rana, bo wcześniej nie zdążą dojść do lekarza.
 Usłyszał to Konik Polny i szybko pobiegł do Leśnej Przychodni. Doktor Ważka już skończył pracę, ale kiedy zasapany Konik Polny powiedział mu, co się stało, pan doktor włożył fartuch, zabrał torbę i poleciał do domu państwa Ślimaków.
 Kiedy zmęczony Konik Polny dotarł z powrotem, Ślimaczek Rozrabiaczek siedział z owiniętą, ułożoną na krześle nogą i zastanawiał się, skąd pan doktor wiedział, że on skręcił nogę i potrzebuje pomocy.
-Rzeczywiście- pani Ślimakowa spojrzała na zajadającego się pysznym ciastem doktora Ważkę- skąd pan wiedział?
-To Konik Polny- doktor podniósł filiżankę i poprosił o herbatę. -Przybiegł zasapany i zmęczony. Myślałem, że to wyście go posłali.
-Nie widziałam go od dawna,- pani Ślimakowa dolała herbaty i przysunęła cukiernicę- ale teraz chętnie bym go uściskała. Gdyby nie on, mój Rozrabiaczek cierpiałby do rana.
 Wszyscy wychwalali Konika Polnego, a on siedział za krzakiem i rumienił się ze szczęścia. Jest ktoś, kto go lubi!   
 Nagle pan Ślimak zauważył, że poruszyły się gałęzie. Po cichu podszedł do krzaka i wyciągnął stamtąd zawstydzonego Konika Polnego. Wszyscy ucieszyli się i dziękowali mu, a Konik tłumaczył, że to przecież nic wielkiego, że każdy by tak zrobił na jego miejscu...
 I wtedy poczuł, że jest szczęśliwy. I że lubi pomagać innym.
Kupił czapkę listonosza, wielką torbę i zaczął roznosić listy. A wszyscy na łące cieszą się, że mogą pisać do przyjaciół. I kiedy Konik Polny przechodzi obok ich domu, pytają go, czy ma dla nich list, zapraszają do siebie, częstują...  Konik Polny już z nikim się nie ściga. A kiedy ktoś pyta- dlaczego, uśmiecha się i mówi, że woli mieć przyjaciół, niż być najszybszym biegaczem na łące.

5 komentarzy: