niedziela, 26 grudnia 2010

Dzieciątko.


Choinka Karolinki 

Kiedyś czas biegł o wiele wolniej. Od Mikołaja do świąt Bożego Narodzenia były jakieś dwa miesiące. Strasznie długie. A każdy dzień miał chyba z pięćdziesiąt godzin. I czekało się straszliwie długo na pierwszą gwiazdkę. A potem w jakiś cudowny sposób pod choinką pojawiały się prezenty, których tam wcześniej NIE BYŁO(!). Mama rozpoczynała wieczerzę wigilijną modlitwą, Tata łamał się z nami opłatkiem i trzeba było spróbować każdej potrawy (A tam prezenty czekały!). Jeszcze tylko modlitwa po jedzeniu i... ta oczekiwana długo chwila. I nie było ważne, CO się dostało. Ważne było, że to były prezenty OD DZIECIĄTKA.

  

         
Pamiętam wigilię, kiedy moja siostra była malutka (urodziła się 12 listopada). Kiedy skończyliśmy wieczerzę, obudziła się i zrzuciła kocyk przewieszony przez wózek, odsłaniając to, co było pod choinką. To się nazywa wejście! Już nigdy potem nie poczuliśmy tak namacalnie, że przyszło do nas Dzieciątko. Czy dziś czeka się z taką niecierpliwością? Kiedy wszystko jest w sklepach? Usłyszałam w tym roku: Jak pod choinkę nie dostanę PSP (co to jest do diabła?), to sobie kupię, bo mam w skarbonce kasę. O tempora! A gdzie listy do Dzieciątka? Chyba teraz dzieci są uboższe o te chwile niepewności, o tę  radość, ten dreszczyk. Szkoda...
Choinka Michała

Julka- projekt bombki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz